Życie we dwoje w przeszłości. Dwóch facetów zamkniętych w przestronnym pomieszczeniu gospodarczym z widokiem na białe kraty. Na kwadratowym stole, w symbiotycznej plątaninie niesparowanych skarpetek, niepranych od dwóch tygodni spodni i naręczy nie do końca czystych koszulek, zakwitają, niczym kasztany na wiosnę, naczynia obrośnięte imponującą warstwą spożywczego brudu, w którym utalentowany rzeźbiarz spełniłby swoje najśmielsze fantazje artystyczne. Pod stołem chowa się drugi – nieformalny kosz na śmieci składujący butelki po znakomitym zagęszczonym soku pomarańczowym, rozerwane opakowania tanich ciastek oblewanych czekoladą, wyschnięte na beton kawałki niedojedzonych kanapek z pasztetem pokrytym ketchupową wysypką, wzmacniacz ubabrany czosnkowym sosem dołączanym w parze z pomidorowym do pizzy z Saksofonu i wiszące na rurze sponsorującej równikowe upały skarpetki. Czyste, brudne, nie moje i nie Twoje. Obce. Niech sobie schną w spokoju. W lodówce albo śmierdzi, albo jest pusto, albo ktoś właśnie wrócił z Biedronki. Stałym elementem wyposażenia jest królewski szpaler pustych kartonów po mleku. W niektórych mleko zmieniło stan skupienia na bardziej stały. Taki darmowy kefir. Na wypadek nagłego głodu niedzielnego. Trzeci kosz o charakterze dzikiego wysypiska znajduje się za łóżkiem. Tam lądują puste puszki po Pepsi, pudełka po pizzy, jeżeli między regałem, a sufitem brakuje już miejsca, okolicznościowe papierki, chusteczki, butelki, pachnące proszkiem ubrania i gitara. W umywalce wysmarowanej błotem kisi się od tygodnia stos naczyń wydzielających specyficzny zapach zmiksowanej z bananami psiej kupy. Okno się otwiera. Szybę zdobi spontaniczny kleks po jajku, które niewprawny miotacz prawdopodobnie próbował rozbić na czyjejś głowie.
Życie we dwoje w teraźniejszości. Kobieta i mężczyzna zamknięci w przestronnym pomieszczeniu gospodarczym na piętrze z widokiem na dach sąsiedniego budynku.
LODÓWKA
- Kochanie gdzie wsadziłeś te jajka?
- Jak to gdzie? Skoro nie ma ich w pralce, to muszą być w lodówce.
- Położyłeś je na serze.
- Tak? Być może. Nie pamiętam. Na serze źle się je bierze?
- Położyłeś je na otwartym żółtym serze, w taki sposób, że zaraz wypadną z lodówki.
- Niemożliwe.
- A jednak. Prosiłam Cię już kilka razy, żebyś rozsądnie układał rzeczy w lodówce, a Ty rzucasz nimi jak workiem ziemniaków.
- Nie wszystko naraz. Całkiem niedawno nauczyłem się wyrzucać pusty karton po mleku.
- Nie mam więcej pytań.
SKARPETKI
- Co Ty z nimi robisz?
- No… wrzucam, to znaczy układam je na półce.
- A widzisz co ja z nimi robię?
- Parujesz je? Tak to się chyba nazywa.
- Dokładnie. Jak zamierzasz później znaleźć właściwą parę, jeżeli nie będą sparowane?
- Wezmę dwie czarne albo dwie białe. W czym problem?
- O Jezusie.
- On nie musiał parować skarpetek.
NACZYNIA
- Brakuje nam trzech talerzy, kilku kubków i całej plejady sztućców. Wiesz coś o tym?
- Nie są ani złote, ani srebrne. Raczej nikt ich nie ukradł.
- Zobacz po swojej stronie łóżka.
- Tam na pewno nic nie ma… Cholera! Trzy talerze, pięć kubków i trochę widelców. Skąd wiedziałaś?
- Przeczucie.
KURZ
- Piszesz ten licencjat?
- Nie mogę. Wpierw muszę tutaj posprzątać. Zobacz jaki tutaj burdelik mamy.
- Faktycznie. Śmieci zalegają po horyzont.
- Śmiej się. Naprawdę muszę doprowadzić ten pokój do stanu względnej czystości.
- Zejdź do salonu. Ja tutaj trochę ogarnę.
- Naprawdę?
- Aha.
- Dzięki. Jesteś kochany.
Pięć minut później
- Ładnie posprzątałeś, ładnie. Pokoju nie poznaję.
- A widzisz. Sprzątam lepiej niż ukraińskie sprzątaczki.
- Nie zauważyłeś kurzu?
- Jakiego kurzu?
- Tego na parapecie, na półce i na szafie.
- To kurze się sprząta?
- Kurze się sprząta w kurniku, a kurze się ściera. Szmatką.
Haha. To wasze 'docieranie się' musi wyglądać jak smyranie się pumeksem po policzkach.
OdpowiedzUsuńAlbo jest wesoło' albo groźnie.. :)
Czasem jak nam zabraknie pumeksu to smyramy się papierem ściernym. Raczej jest wesoło. Groźnie zaczyna być wtedy, gdy brakuje pumeksu albo jajek.
UsuńWszystkiego się trzeba nauczyć, nawet sprzątania. A niby to takie proste i oczywiste a jednak.....
OdpowiedzUsuń