
W małym mieszkaniu na Żoliborzu, przy ulicy owianej tajemnicą państwową, domownicy nieprędko i ospale szykowali się do powitania - jak wskazywał pozbawiony stylu termometr wiszący za oknem kuchennym - słonecznego, bezchmurnego dnia. Do kuchni bezgłośnie, na miękkich różowych poduszkach wbiegł - wciąż zamroczony po wczorajszej popijawie - Alik. Podniesionym, trochę zwichrowanym ogonem powitał półmisek pełen mleka. Choć Alikowi mleko...