Lech okuty w garnitur Gucciego, bokserki Kelvina Kleina i skarpetki ze Stadionu Dziesięciolecia, stanął przed przeszkolonymi wrotami, zdjął przeciwsłoneczne okulary z CCC i podkręcił wąsa. Niech wiedzą z kim mają do czynienia – powiedział trochę do siebie i trochę do czterech goryli pokrywających go szczelnie w formacji rombu. Lech przybrał groźną i wodzowską minę, inspirując się naturalną fizjonomią twarzy prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Nie czekając na orszak powitalny, sforsował uległe drzwi na fotokomórkę i wysforował się na środek lotniska, szukając odruchowo jakiegoś ogrodzenia do przeskoczenia.
- Panowie, słyszę dziwne dudnienie. Czy niedaleko jest jakaś potańcówka?
- Panie Prezydencie, jesteśmy na lotnisku.
- To wiem. Tylko skąd to dudnienie? To pewnie ta nowoczesna muzyka, której słuchają młodzi.
- Panie Prezydencie, to startujące samoloty.
- Może samoloty. Może nowoczesna muzyka. Łatwo się pomylić, a Wam nie wolno popełniać błędów, prawda?
- Prawda, Panie Prezydencie.
- Nie rozumiem współczesnej muzyki. Za to na samolotach znam się. Bardzo. Jak byłem mały kolekcjonowałem znaczki z samolotami. Startujący samolot robi takie „wzuuuuuuu”. Czy to Panom brzmi jak dudnienie?
- Nie, Panie Prezydencie.
- Otóż to. Jestem prezydentem i potrafię odróżnić grę na dudach od startującego samolotu, a Wy powinniście zacząć zwracać się do mnie per Ser.
- Panie Prezydencie?
- Dobrze słyszeliście. Panie Prezydencie, Ser! Nie wiem dlaczego akurat ser. Sam nie przepadam za serem, ale do Obamy wszyscy tak mówią. Co kraj to obyczaj, a ja chcę reprezentować kraj nowoczesnych obyczajów. Od dzisiaj jestem dla Was Panem Prezydentem, Serem.
- Nasz samolot oczekuje na Pańskie przybycie… Panie Prezydencie, Serze… Ser.
- Chodźmy zatem Borowiki moje.
Smukły i lśniący na słońcu odrzutowiec z Prezydentem Polski wzbił się w przestworza, przeganiając z nieboskłonu kierujące się do ciepłych krajów bociany. Na pokładzie luksusowego samolotu Prezydent wypełniał krzyżówki panoramiczne, podziwiając panoramę słów wpisywanych w okienka. Prezydencka ochrona studiowała kierunek lotu bocianów, wiedząc, że po wylądowaniu na londyńskim lotnisku, Prezydent – fanatyczny ornitolog, zażąda informacji o migracji polskich ptaków.
- Londyn! Wiwatujące tłumy! Fotoreporterzy! Królowa brytyjska! Wojciech Szczęsny! Pokochają mnie. Wszyscy. Będę jak księżna Diana. Z wąsem.
- Panie Prezydencie, Ser, wylądowaliśmy.
- Dobra robota chłopcy. Meldujcie.
- Panie Prezydencie, Ser. Wilgotność powietrza w brytyjskiej normie. Słońca brak. Dominują chmury. Widoczność niezadowalająca…
- Meldujcie o ważnych rzeczach! Co z Waszymi ptakami?
- Ptaki… kierują się na południe, Panie Ser Prezydencie.
- Dobrze! Dziękuję. Co teraz?
- Panie Prezydencie Ser, odprawa celna.
- Gazem, moje ptaszki!
Kilkanaście prezydenckich sapnięć później, Lech i jego świta dobrnęli do nielicznej kolejki oczekującej na kontrolę.
- Pan przodem, Panie Prezydencie Ser.
- Oczywiście, że ja przodem. Pokażę Wam jak to się robi.
- Hello sir, do you have a laptop in your luggage?
- Hello… I have money. I have President. I am Sir. My laps not for you! Borowiki! On chce usiąść na moich kolanach!
- Panie Prezydencie Ser, to standardowa procedura. Pytają czy ma Pan laptopa w torbie.
- Laptopa?
- Taki przenośny komputer, Panie Prezydencie. Ser.
- Mam go?
- Nie ma Pan, Panie Prezydencie Ser.
- No laptops. No laptops. I have boxers. Socks and sausages. Vodka too.
- Okey sir. We have to check it.
- Ochrona! To są jacyś czekiści! Ratunku!
- Panie Prezydencie, oni sprawdzą Pańskie mienie. Ser.
- Sprawdzą mój ser? To skandal międzynarodowej natury! Żona spakowała mi zielone figi. Skarpetki z Kubusiem Puchatkiem. Nie wiem, czy zabrałem te z Wilkiem i Zającem. Ale to wszystko leży takie niepoukładane i rozbebeszone! Żona nie potrafi składać. Ja jestem w tym dobry, ale akurat czytałem słownik języka polskiego, żeby się przygotować do krzyżówek panoramicznych!
- Panie Prezydencie. Proszę zachować spokój i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Oni tego nie lubią. Panie Prezydencie. Ser.
- Zachować spokój?! Trzepią mi… torbę rwą… majtki gwałcą… Ludzie! Trzepią naszych! Skandal! Borowiki obezwładnijcie tych brudasów! Odbierzcie im licencję! Sparaliżujcie! Bo ja chcę, ale nie mogę! Rasiści! Imigranci z Polski, pomóżcie!
- Stary kto tak mordę tam wydziera?
- Aaa… Wałęsie trzepią.
0 komentarze:
Prześlij komentarz