wtorek, 20 sierpnia 2013

To tylko lotnisko


Lotnisko w Balicach. Wciąż nowoczesny, choć lekko zakurzony terminal, obsługujący loty międzynarodowe, połyka ze smakiem różnokolorowych i wielowymiarowych pasażerów. Krakowski terminal, podobnie jak reszta portów lotniczych na świecie, nie jest wybredny – zjada wszystkich podróżnych. Małych i dużych, brzydkich i pięknych, pachnących i ciężko pracujących, ubranych w garnitur i ciuchy Prêt-à-porter. Czasem choruje na refluks żołądkowo – przełykowy, zwracając pogniecioną i wytarmoszoną masę ludzką. Dolecieli!

 


Cali i zdrowi. Opaleni odstają od krajowego entourage. Witają się z bladymi i uśmiechniętymi rodzinami. Pytają o Polskę, o dom albo o mieszkanie, o ceny benzyny, chleba i piersi kurczaka, o samopoczucie psa i kota. Odpowiadają, opowiadając o ciepłym morzu, piaszczystej plaży, bezchmurnej połaci błękitnego nieba, o wysokim i niskim standardzie pokojów w hotelu, o wycieczkach – tanich i drogich, o miłych i przebiegłych rezydentach, o zagłuszających szum fal mewach, o połamanych muszlach i wyzbieranym z plaży bursztynie.

 


Odlecieli i wrócili, na łono kraju i rodziny, w mgliste – nabierające coraz wyraźniejszych kształtów, ramiona znajomych i przyjaciół. Co z tymi, którzy dali się lotnisku pożreć bez biletu na powrót? Co się dzieje z szaleńcami depczącymi polską flagę/rozsądnymi ludźmi kierującymi się ekonomicznymi pobudkami?

 


Pod koniec lipca 2013 roku odleciał mój samolot (właściwie ja z samolotem) do Leicester - jednego z wielu w Anglii poprzemysłowego miasta. Krakowski port lotniczy zassał mnie razem z moim dobytkiem mieszczącym się w wykupionej 15 kilogramowej torbie podróżnej i w 10 kilogramowym bagażu podręcznym przekraczającym dopuszczalny limit o kilka kilogramów.



Ponoć pracownicy linii lotniczej Ryanair otrzymują funt bonusu do pensji za każdorazowe wykrycie bagażu niespełniającego norm pod względem wagi i rozmiaru. Na moje szczęście lot miał się odbyć dość wcześnie. W okolicy „bramki” panowała senna i spokojna atmosfera. Odpoczywali wszyscy prócz Polaków, którzy kilkadziesiąt minut przed obwieszczeniem lotu do Leicester, sformowali znaną w rzymskich legionach formację kolejki. Struktura bitewna o niebywałej wytrzymałości, której podstawową funkcją militarną jest otępianie dłuższym niż makaron spaghetti oczekiwaniem. Jako człowiek wzbraniający się przed świadomym uczestnictwem w konfliktach zbrojnych wyraziłem wewnętrzny sprzeciw wobec lotniskowego ruszenia. Niestety wizja stania za kimś (za rodakiem!), w oczekiwaniu na coś (na samolot!), co i tak jest gwarantowane (miejsce w samolocie!), okazała się zbyt kusząca. Posypałem głowę popiołem i z nieskrywaną dumą wyrażającą się w uniesionej klatce piersiowej, stałem się częścią formacji. 

2 komentarze:

  1. No proszę..Ryanair. i nie uczestniczyłeś w bitwie o miejsca?! Shame on you! ;)

    A swoją drogą..bardzo dobrze 'się czytasz'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słaby refleks i wczesna godzina przeszkodziły mi w podjęciu jakiejkolwiek walki. Dzięki za komentarz!

      Usuń