niedziela, 8 grudnia 2013

"Gimbusy" z Polski inteligentniejsze od burmistrza Londynu

Dni mijają, a świat coraz bardziej się zmienia. Polscy gimnazjaliści, najczęściej kojarzeni z frywolną zabawą w słoneczko, która spontanicznie wspierając przyrost naturalny polskiej populacji, gorszy zasypiających w wielkich kondomach fanatyków moralności, dominują intelektualnie nad swoimi europejskimi rówieśnikami w posługiwaniu się ekierką i czytaniu ze zrozumieniem. Brytyjscy nauczyciele, wyjeżdżający na egzotyczne wakacje dwadzieścia razy częściej od przeciętnego polskiego belfra, nie potrafią zahukanym rudzielcom wbić do głowy procentów, tabliczki mnożenia i tablicy Mendy… Mendelejewa. Nieopublikowane, nierzetelne i gówno warte badania jednoznacznie sugerują, że mniejsze uposażenie pedagoga przekłada się na znaczący wzrost wydajności intelektualnej wśród nienawidzących go z zasady uczniów. Klepiący biedę żacy z Polski łatwiej utożsamiają się z nędznie ubranym nauczycielem, który do zeskrobywania szronu z szyby malucha –  częściej z szyby tramwaju, posługuje się komunistyczną ekierką z drewna przeznaczonego na opał w niszczejącej fabryce papieru toaletowego.


Brytyjscy politycy, oprócz staromodnego uwielbienia do mocnej pornografii, nie potrafią funkcjonować bez wiszącej nad nimi groźby rychłej tragedii i pożogi. Władcy i Panowie angielskiego świata, okupujący co najmniej od kilku tysięcy lat starożytny House of Parliament, dowiedziawszy się o bardzo dużym prawdopodobieństwie sfajczenia się ich służbowej izby z powodu przekroczenia daty ważności produktu, kazali sobie polać więcej cydru i odnowić abonament na iambritishpoliticianwholovesbigassesforfree. Na rok. Brytyjscy wyborcy jeszcze nie zdecydowali, jak powinni zareagować w tak delikatnej sprawie. Wciąż popijają herbatę z mlekiem.


Polscy politycy doszli do wniosku, że uwaga polskiego narodu zbyt mocno skoncentrowała się na wydarzeniach ukraińskich. Tusk razem z Kaczyńskim i Gowinem powołali specjalną grupę prewencji, elegancji i stagnacji, której jedynym zadaniem jest tworzenie podatnych na medialne rozprzestrzenianie się wydarzeń o tematyce quasi-politycznej i mitycznej w imię utrzymania genetycznie rozognionych temperamentów na odpowiednim poziomie zacietrzewienia i ogólnego połamania światopoglądowego. Najnowszym i najbardziej soczystym owocem działania grupy PES jest utworzenie nowej partii Gowina nawiązującej wzornictwem i nazewnictwem do zjednoczonych robaków na upośledzonym jabłku.


Jaśniejącą gwiazdą tygodnia na londyńskim nieboskłonie został przepyszny burmistrz stolicy Anglii Boris Johnson. Tleniony blondasek, o oślich i wciąż błękitnych oczach, szczerze wyznał, że tylko obywatele wyższej instancji intelektualnej osiągną finansowe i zawodowe spełnienie. Cała reszta (niech spieprza) pogrąży się w zazdrości i anielskiej sympatii, uczciwie i systematycznie, próbując doścignąć niedoścignionych nadludzi. Na pogryzione w miłości do bliźniego usta ciśnie się pytanie : czy Boris, mój kochany burmistrz z jajami, to taki sam super człowiek jak te dwa procent obdarowanego hojnie społeczeństwa? Oczywiście, że nie. Boris to swojak. Boris to taki szary każdy i nikt. Boris to Twój przyjaciel z podwórka i Twoja obfita Pani od matmy. Boris to Twój kot. Boris to człowiek, który nie wie, że kiedy z trzech jabłek zabierzemy dwa jabłka, to będziemy mieli dwa jabłka. Nie jedno jak się Borisowi w chwili złudnego oświecenia wydawało.